FOTO-ARCHIWUM BGK.
Artykuł Sylwestra Widucha - SP9IQ - pt. "SP9KBH/p w PD-57".
Opubikowany w "Radioamatorze" nr 12 z 1957r.
*******************************************************
"Pozor OK3KAC - odpowiada SP9KBH. Wasz raport 85176089" - była to ostatnia nasza łączność w zawodach "Polny Den" 1957 i równocześnie efekt kilku tygodniowych przygotowań.
Skład ekipy ,w przeddzień zawodów bardzo liczny , zmniejszył się do 6 osób: Antoni Itzeli SP9209 , Sylwester Widuch SP9IQ , Kazimierz Okrzesik , Józef Dorzak , Jerzy hucherko , Stanisław Nowotarski .
Jest druga połowa maja , kiedy SP9IQ przyjeżdża z Kłocka do Żywca . Pierwsze kroki kieruje do kol. Tośka SP9209. Uzyskane wiadomości są bardzo pocieszające .Na "Polni Den" przygotowuje się dwustopniowy nadajnik z LD5 , konwerter do RBM1. Antena jest już prawie gotowa.
Po kilku dniach SP9209 i SP9IQ omawiają szczegółowo całą "wyprawę". Nadajnik , konwerter , RBM, antenę 2X5 elementów, maszt, anodówki, akumulatory, namiot, koce, żywność, - na uczestnika wypada po 40 kg! Ożywiona "dyskusja" zmniejsz nasze wyposarzenie do minimum. Tx - LV1, LD1, Rx - 1 - V - 1, 5-elem Yagi z krótkim masztem, anodówki, ogniwa zamiast akumulatorów, żywność, jeden koc. Praca rusza na całego. Próby urządzeń, przeprowadzone między radioklubem a SP9IQ z dnia na dzień wypadają lepiej. W międzyczasie z miejscowej jednostki WOP otrzymujemy bezinteresowną pomoc w postaci ogniw żarzeniowych 3S4 i kilku baterii anodowych. Składamy za nią w tym miejscu serdeczne podziękowanie.
Sylwek systematycznie słucha komunikatów PZK , z których wynika , że w stosunku do innych ekip jesteśmy słabo wyposażeni i nie możemy liczyć na dobrą lokatę w zawodach. Na dodatek nawiązujemy w połowie czerwca przypadkowy kontakt z SP9DR, od którego uzyskujemy informacje , że na Babiej Górze pracowała SP9KAS bez żadnego rezultatu, że ponują tam "specyficzne warunki dla propagacji fal UKF", że w czasie burzy biją tam pioruny itp. Mimo to postanowiliśmy pracować z Babiej Góry, wstrzymać nas mogła tylko fatalna pogoda.W pierwszych dniach lipca przeprowadzamy ostatnie próby i pakujemy się : 5-go od godziny 4 czekamy niecierpliwie na samochód. Przyjeżdża "planowo" tj. z półgodzinnym opóżnieniem. Ładujemy sprzęt , wsiadamy i za chwilę podziwiamy piękne widoki górzystej trasy.Drogowskaz z napisem Zawoja przerywa nasze rozmyślania. Wysiadamy . Przed nami przeszło trzy godziny drogi. O godzinie 11.20 zbliżamy się do celu. W schronisku brak miejsc noclegowych, trudno zamówić obiad , a do picia jest tylko woda z sokiem. Udaje nam się jedynie dostać materace - będziemy spali w lesie .
Jak dotychczas wszystko układa się dobrze, niepokoją nas tylko małe chmurki płynące w naszym kierunku. Kierownik schroniska a jednocześnie pracownik PIHM przepowiada przelotne burze i obiecuje dać nam nocleg na werandzie ! Istotnie około godziny 21 utrwalamy na kliszy piękne wyładowania atmosferyczne. Burza trwa do póżnych godzin nocnych.
Poranek
jest słoneczny i ani śladu wczorajszej burzy. Z godzinnym opóżnieniem przychodzą
harcerze z XII drużyny żywieckiej, spotkani już w dniu wczorajszym i pomagają
mam w transporcie.Wreszcie szczyt. Kładziemy bagaże. Pod nami przesuwają
się mleczne obłoki chmur. Widoczność jest bardzo słaba. Przed rozpoczęciem
montażu krótki odpoczynek i narada.
Zajmujemy wreszcie miejsce obwarowane z trzech stron skałami, rezygnując
z 30- metrowej wierzy triangulacyjnej z uwagi na bardzo silny wiatr i małą
ilość miejsca.
Po włączeniu odbiornika pierwsza emocja : na cichej zazwyczaj "dwójce" aż się roi od stacji .Włączamy nadajnik - antena jednak słabo promieniuje . Ściągamy ją na ziemię i kontrolujemy montaż . Pomaga. Jeszcze tylko dostrojenie odbiornika do nadajnika i w "eter" leci pierwsze wywołanie z SP9KBH. Chwila oczekiwania i zgłasza się SP9KAT. Nasz raport 595. Robimy jeszcze jedno próbne QSO i wyłączamy aparaturę, pamiętając że w naszym położeniu zasilanie również decyduje o wynikach. Do rozpoczęcia zawodów pozostała jeszcze godzina.Godzina 12.58 GMT. Włączamy nasz 1-V-1. W słuchawkach słychać spokojny szum superreakcji, by po chwili tym mocniej zabrzmiało wywołanie "wzywa Polni Den". Wołamy kilka stacji - nie odpowiadają... Tosiek daje CQ i z niedowierzaniem przechodzi na odbiór. Jednak tym razem z piersi wyrywa się radosne - jeeest! Woła nas OK2KOS. Jest siódma minuta zawodów. Następne łączności przychodzą już znacznie łatwiej, nabieramy wprawy w podawaniu i odbieraniu raportów, skuteczniej kierujemy antenę. Radiostację obsługuje SP9209 i SP9IQ, reszta zastępuje ich czasem przy antenie , prowadząc jednocześnie dziennik zawodów.
Wokół nas pełno gapiów, od których trudno się opędzić. Jedni chcą zobaczyć telewizję (anteny!), inni porozmawiać z "Czechami" (łączności przeprowadzamy przeważnie po czesku )! Kiedy odzywamy się do nich po polsku , są trochę zdziwieni, a może i rozczarowani, że nie dostaną nylonowych okularów. Coraz to przychodzi nowa wycieczka , której musimy tłumaczyć kto, poco, dlaczego. Czynimy to z pewnym zadowoleniem, choć przykro nam że społeczeństwo tak mało wie o ciekawym i pożytecznym sporcie jakim jest krótkofalarstwo.
W pewnym momencie pojawia się na paśmie masa zgrzytów i pisków . To SP9EH włącza swój Tx. Łączność z SP9EH nawiązaliśmy z wielkim trudem , powtarzając ją jeszcze w drugiej turze . Nasze spostrzeżenia potwierdzały i inne stacje. Raport dla SP9EH był przeważnie 393, choć chwilami wychodziła na 595. Odległość między nami wynosiła tylko 19 km.
Drugim unikatem była stacja SP9FR. Pierwsze QSO nawiązała z nami w pierwszej turze , następnie w drugiej - również z nami. Przerwy-spowodowane były jak dowiedzieliśmy się w trakcie QSO-brakiem prądu. Reszta stacji polskich, z którymi mieliśmy łączność pracowała na pełną R5. W godzinach od 22.30 do 23 GMT słyszeliśmy kilka stacji z OK1, niestety łączności nie udało się nawiązać. Wieczorem jeden z kolegów, który nadużył słońca , musi zejść z przygodną wycieczką do schroniska.Warunki na Babiej Górze należą do trudnych. W dzień dokuczały nam muchy i słońce , a w nocy- mimo palącego się ogniska - dokuczał zimny wiatr i chmary malutkich muszek.
Zziębnięci , niewyspani , na wpół uwędzeni (ogień palił się całą noc wewnątrz naszej twierdzy) drugą turę kończymy 20-tą łącznością. Wynik słabszy niż w pierwszej turze , ale - cieszymy się , bo największą ilość połączeń mamy z polskich stacji. Radość nasza kończy się wschodem słońca . Turyści zachwycają się , a my patrzymy z niepokojem na małe obłoczki - zwiastuny rychłej burzy. Trzecią turę rozpoczynamy przy szybko rosnącym zachmurzeniu . O godzinie 3.30 GMT SP9IQ zarządza zwijanie radiostacji . Burza jest już niedaleko, słychać pierwsze grzmoty. Zwijamy radiostację i prawie biegiem ruszamy do schroniska. W połowie drogi łapią nas pierwsze krople deszczu , jeszcze 60 m i jesteśmy w piwnicznej stajni. Tutaj jest najbezpieczniej i najwygodniej .Rozkładamy szybko koce i kładziemy się do snu, aby wykorzystać właściwie przymusowy odpoczynek . Pioruny biją nieustannie przerywając sen .
Na szczyt wracamy po 4 nieodżałowanych godzinach . Widok, jaki oglądamy jest mało pocieszający. Maszt złamany , rurki antenowe pokrzywione a całość podobna raczej do wiatraka. Opalony maszt potwierdza , że przeszedł po nim piorun . Znów tracimy 40 minut . Nie liczymy już na dobry wynik, ale poniesione dotychczas trudy zobowiązują nas do wykorzystania wszelkich możliwości. Otrzymane raporty poprawiają nam jednak humor . Wyprzedził nas tylko SP9DR i SP9DW.
Przez ostatnie godziny pracują tylko SP9209 i SP9IQ . Pozostali zajmują się kuchnią i turystami, którzy znów masowo tu docierają . Dochodzi godzina 14 . Przeprowadzamy ostatnią łączność z OK3KAC i na tym SP9KBH kończy swój udział w zawodach "Polni Den" .
Przy wodzie z sokiem w schronisku dzielimy się wrażeniami i omawiamy wyniki . I tura - 24 QSO, II - 20 , III - 15, IV - 20 QSO, godzina szybkości 10 QSO , razem 89! Najdalsza łączność z OK2KEZ (207 km). Ogółem "zrobiliśmy" 14 różnych stacji polskich i tyleż czechosłowackich . Możliwości były dużo większe , bo nawet na naszym skromnym 1-V-1 słyszeliśmy kilka stacji , Które nie odpowiadały na nasze zawołanie . Dużo winien tu słaby nadajnik. Mimo zmęczenia wszyscy są zadowoleni i zapowiadają swój udział na przyszły rok .
W dwa tygodnie póżniej SP9IQ przynosi do Klubu podaną w komunikacie Polskiego Związku Krótkofalowców wiadomość , że SP9KBH zajęła prawdopodobnie I miejsce wśród polskich stacji .
Uwagi BGK (SP9MRY) :
Operatorzy SP9KBH - biorący udział w łącznościach z "Babiej Góry" w 1957 roku :
SP9IQ - Sylwester(Sylwo) Widuch - członek SP9KBH - zam. Pierzykowice k / Żywca (obecnie to ul. Podlesie w Żywcu) - zmarł w 1983r.
SP9209 - Antoni (Tosiek) Itzeli - póżniej SP9LS -kierownik klubu SP9KBH- mieszkał w Żywcu - członek honorowy BGK - zmarł w 2001r.
Kazimierz Okrzesik - póżniej SP9-301, SP9AFX - mieszkał w Bielsku-Białej - zmarł w listopadzie 1997r. -członek honorowy BGK .
Józef Dorzak - póżniej SP9ABP - mieszkał w Żywcu - zmarł w 1996 r.-brak dokładniejszych informacji.
Jerzy Hucherko - członek SP9KBH - Miał w 1957r. 16 lat. Uczeń Technikum Mechaniczno-Elektrycznego w Bielsku-Białej. Po ukończeniu szkoły średniej wyjechał do pracy w Zakładach Chemicznych w Oświęcimiu. Studia w Krakowie. Przez 25 lat był ratownikiem Grupy Beskidzkiej GOPR.
Stanisław Nowotarski - członek SP9KBH - Miał w 1957r. 16 lat. Uczeń Technikum Mechaniczno-Elektrycznego w Bielsku-Białej.- brak informacji o dalszych losach .
Więcej informacji i zdjęć o losach SP9IQ, SP9LS i SP9EH na podstronie "Sylwetki krótkofalowców".
Szczyt "Babiej Góry" - 1725m.n.p.m. nazywany jest Diablakiem . Obecnie od wielu lat już tam niema wieży triangulacyjnej . Zostały tylko pozostałości po kamiennych fundamentach schroniska BV, niedaleko Diablaka. Wtedy fundamenty były przykryte dachem z desek i wnętrze wyłożone słomą . Było ono ok. 120 m od miejsca ("twierdzy") z którego pracowała radiostacja SP9KBH/p w 1957r. Służyło ono jako schronienie dla operatorów SP9KBH przed burzą. Dzisiaj najbliżej jest tylko schronisko "Na Markowych Szczawinach" na wysokości 1200 m.n.p.m. Do Diablaka bardzo stromo i kawałek drogi . Szkoda że nie ma już żadnego szczytowego schroniska na Diablaku, lub przynajmniej szałasu.
Bliższe informacje o uczestnikach pierwszej łączności z Babiej Góry (PD-57) , oprócz tego artykułu z Radioamatora , uzyskaliśmy od SP9EH z Krakowa na podstawie jego danych i przypuszczeń rozpoczęliśmy poszukiwania kontaktu z operatorami SP9KBH. W 1996 r. składamy ( ja i Marcin SQ9GIA) wizytę u Antoniego Itzeli SP9LS - uzyskaliśmy bardziej szczegółowe informacje , otrzymujemy zdjęcia i stary nadajnik na LV1 - podobno był używany na Babiej Górze w 1957 r. Pod koniec 1996 r. planujemy wizytę u Józefa Dorzaka . Dzwonimy do niego, by ustalić termin przyjazdu . Odbiera telefon jego żona - niestety smutna wiadomość - Józef Dorzak zmarł parę dni przed naszym telefonem. W pażdzierniku 1997r. wspólnie z Antonim SP9LS planujemy wizytę u Kazika SP9AFX . Miała to być tym razem wizyta typowo reporterska - robienie zdjęć i nagrywanie relacji seniorów na magnetofon . Niestety przy wyjeżdzie z Żywca mamy wypadek samochodowy . Dzwonimy do Kazika , że musimy wizytę u niego odłożyć na póżniej . Do następnego spotkania z SP9AFX niestety już nie doszło . Otrzymałem wiadomość że Kazimierz Okrzesik - SP9AFX- uczestnik pierwszej QSO z "Babiej Góry" zmarł na zawał serca 3 listopada 1997 r.
Smutno , smutno i jeszcze raz smutno !!! Gdyby artykuł o "PD-57" został odnaleziony przez nas wcześniej - spędzilibyśmy jeszcze wiele wspólnych chwil. Oni by wspominali , a my byśmy dokumentowali ich słowa dla historii beskidzkiego krótkofalarstwa . Wiem od żony Józefa Dorzaka , że czuł się bardzo osamotniony w ostatnich latach życia .
Tutaj na stronie WWW "Babiogórskiej Grupy Krótkofalowców" - Cześć Waszej Pamięci !!! . Wasze klucze milczą , ale zawsze pozostaniecie w naszych sercach i Będziecie wzorem dla nas - członków Babiogórskiej Grupy Krótkofalowców.
>MENU<